Między antykiem a Internetem

Blog Trzeci: Ujście i dwie Trylogie Jacka Bocheńskiego1

Autorka: Maryla Hopfinger

Jest trzeci blog: zapowiadana Trylogia internetowa powstała! To druga trzyczęściowa seria autorstwa wybitnego pisarza Jacka Bocheńskiego. Pierwsza: Trylogia rzymska miała swój początek w kulturze zdominowanej przez pismo i druk, tę obecną zrealizował pisarz w środowisku cyfrowym. Łączne przyglądanie się obu tym dokonaniom – między latami sześćdziesiątymi XX wieku a pierwszą i drugą dekadą XXI wieku – okazuje się bardzo interesujące. Ale najpierw o trzecim blogu.

Blog trzeci ma tytuł Ujście. Jacek Bocheński, mistrz języka, Wielki Ambasador Polszczyzny, ceni niejednoznaczność. Taki tytuł dodatkowo spina i uzasadnia poetykę blogową. Autor odnotowuje i komentuje wydarzenia i konflikty, do których doszło między majem 2018 a styczniem 2021. To między innymi: bulwersujące posunięcia władzy i manifestacje społeczne, fiasko 40-dniowego protestu w Sejmie matek osób niepełnosprawnych i akty solidarności, wzbudzanie nienawiści do ludzi LGBT i Marsze Równości, odmienne reakcje na mord Pawła Adamowicza w czasie finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, nasilające się hasła nacjonalistyczne, ataki na sędziów przeciwstawiających się łamaniu prawa; wybuch epidemii koronawirusa i narodowa kwarantanna, zmanipulowane wybory prezydenckie, przegrana opozycji, zakaz aborcji, Strajki Kobiet pod znakiem błyskawic, blokady policji. W kraju i na świecie antagonizmy, kryzysy, nieudane rewolucje. Ludzie na ulicach Białorusi, Hongkongu, Wenezueli. Siedzimy na beczce prochu.

Z pojęć rozważanych przez Jacka Bocheńskiego wyłaniają się dwie twarze naszego społeczeństwa. Emocje biorą górę nad rozumem, wymiar tożsamościowy łączy się z wściekłością, nienawiścią, potrzebą tępienia Innych, pozorność symetryzmu uświadamiają teoretycznie równe prawa na przykład lisa i kury. Uderzają trafnością refleksje o zmieniających się znaczeniach tak potocznych i często używanych słów jak „normalność” czy „swojskość”. Z greckiego rządy ludu: demokracja, zdaje się na naszych oczach umierać, nie daje sobie rady przez wkurzenie społeczne, złe samopoczucie, fenomen godnościowy, lud w XXI wieku raczej uważa: ona nie nasza. Nadciąga potencjalny faszyzm?

Od marca 2020 wiele zmieniła pandemia, najbardziej odczuwalnie codzienność. Zawiesiła dotychczasowy tryb życia, społeczne relacje, zachowania, priorytety. Zmusiła do rewizji rozmaitych przeświadczeń, poglądów, wyobrażeń, przyzwyczajeń. A gdy wszystkich zamurowała kwarantanna, to praca nad inwestycją budowlaną pod oknami pisarza wre. Sąsiedzi mówią, że nieuchronnie powstaje „kamienna trumna”. A Bocheński: Będzie trumna jak malowanie. Będę miał gdzie tkwić po ujściu.

Wydarzenia z kraju i ze świata, napięcia, konflikty oraz rozważane w związku z nimi kategorie i pojęcia są zaledwie tłem dla głównych wątków Ujścia. Są aktualnymi, bieżącymi okolicznościami, w które pisarz wprowadził znaczące fakty z własnej biografii oraz autobiograficzne refleksje, diagnozy i komentarze. A przedstawił je w postaci kunsztownie rozpisanych trzech wątków. Wątki te rekonstruuję jako: 1. powrót Taty; 2. podążając w odwrotnych kierunkach – Walery Pisarek, Jacek Bocheński; 3. ujście blogowego projektu.

POWRÓT TATY

Tadeusz Bocheński (1895-1962), filolog klasyczny, uczył syna łaciny i greki. Nastoletni Jacek (ur. 1926) czytał w oryginale Eneidę Wergiliusza, poezje Horacego, mowy Cycerona. W końcu lat pięćdziesiątych, kiedy pracował nad pierwszym tomem Trylogii rzymskiej, postanowił przekładać starożytną rzeczywistość nawspółczesność.

Ojciec wierzył w absolutną wartość sztuki, we własnej twórczości nie oglądał się na odbiorcę i sukces wydawniczy. Praktykował swoją indywidualną polszczyznę. Za życia nie został doceniony. Tymczasem po wielu dekadach nieoczekiwanie został przywrócony życiu. Syn miał w tym pewien udział. Stowarzyszenie Żywych Poetów – Klub Integracji Twórczej w Brzegu (województwo opolskie) zainteresowało się spuścizną ojca; z pietyzmem opracowało i wydało dwa jego dzieła, tom przekładów Gnomy staroindyjskie (2019) oraz tom poezji Liryki zebrane. Niszowego autora odkryło niszowe stowarzyszenie, przypominające w warunkach kapitalistycznych „drugi obieg” z czasów PRL. Kiedy ojciec nieoczekiwanie zmartwychwstał, syn zmierza powoli do końca swojej literatury jak rzeka do ujścia. Kultura zatriumfowała nad prawami życia.

PODĄŻAJĄC W ODWROTNYCH KIERUNKACH

Ten wątek został świadomie skonstruowany z istotnych faktów wydobytych z dwóch życiorysów – Jacka Bocheńskiego i Walerego Pisarka. Jak to w blogu, punktem wyjścia były fakty-zdarzenia: gala Rady Języka Polskiego w Katowicach w 2017 roku. Na niej pisarz Jacek Bocheński miał otrzymać statuetkę Wielkiego Ambasadora Polszczyzny, a laudację podjął się wygłosić językoznawca profesor Walery Pisarek. Niestety, pisarz nie mógł do Katowic przybyć, a laudator, który przyjechał z Krakowa, tuż przed rozpoczęciem gali ku przerażeniu i konsternacji obecnych nagle zmarł.

Autor odtwarza drogę życia brodatego Profesora (ur. 1931), który zasłynął z telewizyjnych pogadanek o języku polskim na długo przed przełomem. Odkrywa ciężkie przeżycia młodego buntownika i konspiratora, który za sprzeciw wobec powojennego systemu zapłacił kilkuletnim więzieniem, gruźlicą, przerwą w studiach polonistycznych na UJ. Studia udało mu się skończyć dopiero w 1957 roku. Z czasem zajął się badaniem języka prasy, informacji i komunikacji. Obronił doktorat. Został profesorem. Znawcą i orędownikiem języka polskiego. Od lat siedemdziesiątych w „Studiu 2” TVP prowadził lekcje języka polskiego, które przyniosły mu wielką popularność. Został więc, rzec można, celebrytą. Po przełomie, w latach dziewięćdziesiątych założy Radę Języka Polskiego i zostanie jej pierwszym przewodniczącym.

Starszy o pięć lat Jacek Bocheński podążał w odwrotnym kierunku. W obietnicach powojennej władzy widział szansę na nowy sprawiedliwy świat. Chciał go współkształtować. Stąd czynny udział w pracy u podstaw, w roli redaktora czasopism oświatowych. Został także członkiem partii. Następnie pracował jako dziennikarz i publicysta. Pisał felietony, reportaże, opowiadania. Uznanie i sławę przyniesie mu Boski Juliusz, zapiski antykwariusza (1961), powieść odbierana jako kamuflaż historyczny, odczytywana w kodzie politycznym, z nagrodą Wolnej Europy za wartości artystyczne i najlepszą książkę roku wydaną w kraju. W wieku czterdziestu lat usunięty z PZPR. Dziewięć lat później (1976) po raz pierwszy w życiu zaczyna konspirować, zostaje aktywnym działaczem opozycji demokratycznej. Między innymi w trybie ograniczonej jawności wydaje „Zapis”, pismo literackie poza cenzurą. „Zapis” ukazuje się w NOWej, podziemnym wydawnictwie, a jest odbijany na powielaczach organizowanych przez Mirka Chojeckiego (męża córki).

Podążając w odwrotnych kierunkach, Walery Pisarek i Jacek Bocheński spotkają się w JĘZYKU, a po przełomie 1989 roku instytucjonalnie, w zainicjowanej przez językoznawcę Pisarka Radzie Języka Polskiego, do której zaproszony zostaje pisarz Bocheński. Na spotkaniach RJP darząc się wzajemnym zrozumieniem oraz wyraźną sympatią, siadają obok siebie i prowadzą przyjazne rozmowy.

UJŚCIE BLOGOWEGO PROJEKTU

Zapiski autobiograficzne współtworzy trzeci wyróżniony przeze mnie wątek: zakończenie blogowego projektu. Staje się okazją do wyrażenia autorskiego credo. Pisarz dwóch stuleci, XX i XXI wieku, hołdujący prawdzie, estetyce, pięknu, skupiony na przeżyciach psychicznych, delikatności uczuć, w przeszłości cieszył się niekwestionowanym uznaniem zarazem krytyki, jak i czytelników, a tych nigdy nie brakowało. Kiedy rozwinął się kapitalizm moi czytelnicy stopniowo niknęli, a przede wszystkim od kiedy zawitał Internet, a oni przenieśli się do cyberprzestrzeni, zmienili upodobania. Co istotne, zmienił się zasadniczo kontekst. Kulturę pisma stopniowo zastępuje kultura cyfrowa. Nowa technologia wprawdzie potęguje egalitaryzację, sprzyja popularyzacji, ale jednocześnie wiele upraszcza, sprawia, że coś fundamentalnego ubędzie. Współczesnego człowieka czekają znaczące przekształcenia. Świat bowiem zmienia się coraz szybciej, coraz trudniej za tymi zmianami nadążyć, przyjąć je, przeżyć. I choć Jacek Bocheński samą zmianę ocenia negatywnie, to stara się ją rozumieć, interpretować. Blog mógł być skromnym przyczynkiem do tej wielkiej ewolucji, a ja dostałem szansę udziału w nieznanym dotychczas procesie. Skorzystałem.

Blog początkowo – dla Jacka Bocheńskiego – nie miał wiele wspólnego z literaturą, ze sztuką. Służyć miał do celów praktycznych, jako sposób komunikowania się ludzi. Z czasem jednak zaliczony został do literatury faktu. O ile tego starał się trzymać pisarz w blogu pierwszym, to w drugim pomieszał prawa literatury faktu z prawami wolnej wyobraźni przysługującymi powieściom. W Justynie. Blogu drugim dominuje fikcja, ale romans w tej formie się nie udaje. W blogu decydują fakty, jakby ponad intencjami blogera. Jestem autorem niewydarzonego romansu, a Justyna jest ofiarą moich pomysłów. Według nowych oczekiwań internetowych odbiorców blog drugi okazał się tworem ułomnym, okazał się elukubracją. Może dlatego – zastanawiam się – w blogu trzecim nie ma fikcji. Za to jest o przemianach, jak u mistrza Owidiusza. Generalnie w całym projekcie blogowym intencje autorskie i oczekiwania internautów rozminęły się. Internauci zawiedli pisarza, jego pisanie im się nie przyda. Dlatego to pisanie musi ustać, a ja mogę ujść. To zdanie kończy blog trzeci. Tyle mojej relacji z lektury.

Ujście. Blog trzeci pozbawiony jest fikcji? Autobiograficzna kreacja może z niej w ogóle zrezygnować? I nie chodzi przede wszystkim o same fakty, a o ich szczególne prezentowanie, serwowanie w określonych dawkach, zestawianie z wybranymi okolicznościami, wpisanie w pewne literackie chwyty czy schematy. Jednak trzeci blog w porównaniu z pozostałymi kojarzy się najbardziej z blogową konwencją. Z tej formy pisarz skorzystał – na własnych warunkach – by sformułować i wypowiedzieć podsumowujące refleksje na temat swoich życiowych wyborów oraz wypełnić rolę świadka Historii i jej aktywnego uczestnika. Nadto, aby zrealizować wyraźnie wytknięty cel: dać pisarskie świadectwo PRZEMIANOM.

A jeśli chodzi o udział Jacka Bocheńskiego w przemianach literatury, to wziął w nich nadzwyczajny udział. Trylogia internetowa to niezwykle znaczący f a k t l i t e r a c k i. Potwierdzenie, że możliwa jest intrygująca twórczość literacka w środowisku cyfrowym, w tym z wykorzystaniem internetowej formy blogu, że w domenie literatury możliwa jest zarówno zmiana, jak i ciągłość.

Intryguje mnie, jakie doświadczenia i wybory sprzyjały autorstwu dwóch Trylogii. Zapewne rozpoznanie tkanki łącznej kilku odległych epok oraz wielu odmian kultury europejskiej, wysoka świadomość cech rozmaitych gatunków wypowiedzi literackich, umiejętność dostrzegania symptomów przemian, zdolność ich zaprzęgania do własnych poczynań, nadawania im swojego piętna.

A może to nie blogowa twórczość pisarza od antyku zaskakuje? Może znacznie większym zaskoczeniem jest nadzwyczajna bliskość obu Trylogiirzymskiej i internetowej?

Wiele wyjaśnia sam pisarz. Zwłaszcza jako autor Antyku po antyku, tomie esejów z lat 1973-2009, opublikowanych w 2010 roku. Trzy z nich odnoszą się bezpośrednio do postawionych pytań – Przypis do Boskiego Juliusza, Przypis do Nazona poety, Przypis do Tyberiusza Cezara. Do tych esejów odsyłam zaciekawionych.

Już utwory pierwszej trylogii naruszają powieściowe schematy. Uderza różnorodność materiału, z którego są budowane, ich epizodyczność, fabularyzacja bez wyraźnej linii fabularnej, autotematyzm. Wymykają się łatwym, ustalonym klasyfikacjom.

Zaskakuje zwłaszcza pierwszy tom, wydany w 1961 roku. Wokół Boskiego Juliusza toczył się spór, czy jest to biografia, powieść czy esej. Synkretyzm gatunkowy? Pograniczny status? Przenikanie się literackości z innymi formami wypowiedzi czy też wprowadzanie do literatury innych dyskursów? W każdym razie niejednorodna budowa formalna, niejasna tożsamość gatunkowa, p o r z ą d e k p r o b l e m o w y p o n a d f a b u ł ą. Tekstowe hybrydy. Właściwą materią autotematycznych narracji zdają się kulturowe fakty łacińskiego świata antycznego oraz realia zmieniającej się na oczach autora współczesności. Między zmiennymi okolicznościami a powtarzalnością mechanizmów i sytuacji. Między fantazją a rzeczywistością.

Także w pierwszej trylogii, podobnie jak w drugiej, wyraźnie widać starania o nawiązanie kontaktu z publicznością, ze swoimi czytelnikami. Aktywny, partnerski odbiorca wpisany jest w każdy z sześciu tomów. To o nim myśli Bocheński, takiego poszukuje, do takiego chce się zbliżać. Bo w gruncie rzeczy chodzi o komunikację z innymi ludźmi, którzy gotowi są współpracować, o możliwość porozumiewania się. Temu najpierw mają służyć zapiski antykwariusza w Boskim Juliuszu. W kolejnym tomie, Nazo poeta, opublikowanym w 1966 roku, widzimy zmianę. Już nie skryba, a figura konferansjera nadaje ton opowiadaniu, stara się nawiązać kontakt z obecną na mocy konwencji publicznością, wszak bliskość między sceną a widownią jest na wyciągnięcie ręki, z założenia jest inna od tej, która istnieje między pisarzem a czytelnikiem. Literatura pisana zakłada komunikację pośrednią, w której dystans dzielący autora i czytelnika potęguje sztab pośredników. Słowo pisane, drukowane uznawane przez wieki za główny, oczywisty sposób artystycznego wyrazu oraz sztuka spektaklu z aktorami i publicznością – dwa rodzaje sztuki, dwie domeny komunikacji przez sztukę słowa. Przez sztukę. Między twórczością wysoką, elitarną a oczekiwaniem szerokiego odbioru. Antykwariusz w pierwszej powieści i konferansjer w drugiej.

Wreszcie w trzecim tomie Trylogii rzymskiej, obserwujemy zejście z piedestału sztuki w codzienność, wyjątkową, atrakcyjną, łączącą poznanie z rozrywką, ale jednak nie-sztukę. Trzeci tom opublikował Bocheński w 2009 roku, po ponad czterech dekadach. Po Tyberiuszu Cezarze oprowadza przewodnik, pilot wycieczek, ważnaprofesja w czasach współczesnego rozkwitu ruchu turystycznego na świecie. Zmienia się oferta wycieczek, zmieniają się wycieczkowicze, ale przewodnik za każdym razem ma bezpośredni kontakt z turystami. Ich relacje polegają na współpracy, na współdziałaniu, na wzajemnym dostosowywaniu się. W kontakcie bezpośrednim. W realu.

W świecie wirtualnym zbliżoną rolę może spełniać bloger i jego aktywni, kreatywni goście. Tak wespół z przemianami kultury dotarliśmy do Trylogii internetowej.

Jacek Bocheński, doznając codziennego trudu tworzenia i radości pisania, pisząc powieść po swojemu czy prowadząc blog, po swojemu realizuje to samo swoje postanowienie, by pisać o przemianach i być ich świadectwem.

Pisarz od antyku, autor dwóch trylogii, od początku w obu przekraczał utrwalone reguły i normy powieściowego gatunku i przez dekady poszukiwał odbiorcy, który spełniałby jego oczekiwania. Zatem może intrygujące pytanie o powody blogowania przez Jacka Bocheńskiego należałoby raczej zastąpić pytaniem, czy mogło być inaczej, skoro świadomie podążał w swojej twórczości z „duchem czasu”.

I tak jedyną kategorią tradycyjnie literacką wybraną i zaakceptowaną przez autora rzymskiej i internetowej okazuje się „trylogia”.

Nadal aktualną popularność pisarza od antyku, między innymi, potwierdzi w 2020 roku zaproszenie do Rzymu na seminarium poświęcone Juliuszowi Cezarowi. Niestety pandemia uniemożliwi tę naukową turystykę.

Szukam jednak fortunnego zakończenia. Otóż rada miejska Rzymu do życiorysu Nazona poety dopisała happy end. W grudniu 2017 roku zrehabilitowała Owidiusza i anulowała postanowienie Oktawiana Augusta o wygnaniu poety.

Maryla Hopfinger,

Mies. ODRA, nr 4, kwiecień 2022

1 – Trylogia rzymska: Boski Juliusz, 1961; Nazo poeta, 1966; Tyberiusz Cezar, 2009. Trylogia internetowa: Blog, 2016; Justyna. Blog drugi, 2018; Ujście. Blog trzeci, 2021.