Autorka: Anna Nasiłowska
Nowa powieść Jacka Bocheńskiego zaczyna się od nagłej utraty pamięci, całe szczęście nie osobistej, ale na dysku komputera. Utrata danych jest katastrofą, która może całkowicie zburzyć spokój współczesnego człowieka, ale to dopiero początek dziwnych zdarzeń.
Ujście to trzeci już (po Blogu z 2016 roku i Justynie) utwór Jacka Bocheńskiego, napisany jako blog. Także we wcześniejszych książkach zwodnicza nowość sytuacji pisarza, który w tym roku skończył 95 lat, ale bloguje i na bieżąco publikuje zapiski na Facebooku, śledząc „lajki” oraz sformułowane reakcje, mogła odsunąć na dalszy plan fakt, że są to powieści. Różne wątki zostały w misterny sposób pozaplatane, a w każdej z części pojawia się dominujący motyw fabularny. I jak w Justynie był to dość zagadkowy romans, opowiadany subtelnie i z autoironią, tak w Ujściu, trzecim blogu jest to poruszający zbieg okoliczności. 5 listopada 2017 roku Jacek Bocheński miał otrzymać od Rady Języka Polskiego zaszczytny (i zasłużony) tytuł Wielkiego Ambasadora Polszczyzny. Tymczasem pojawiła się komplikacja, po upadku założono mu usztywnienie na rękę i zdecydował, że na galę do Katowic nie pojedzie. W tej sytuacji podczas uroczystości wzrosła rola laudatora, którym był prof. Walery Pisarek, który jednak laudacji nie wygłosił, gdyż po przybyciu do Katowic, tuż przed galą, niespodziewanie zmarł. A prowadzone w tym okresie zapiski Bocheńskiego „zjadł” komputer.
Jedno z pasm opowieści w Ujściu koncentruje się wokół zdarzeń niedokonanych. Jest wśród nich także podróż do Rzymu, do której nie doszło z powodu pandemii. Jacek Bocheński jest specjalistą od niespiesznego, cierpliwego opowiadania, pozwalającego na zdziwienie i analizę, a także powrót do wątków, które jeszcze nie zostały wyczerpane. W Ujściu są też sprawy z przeszłości, bo blog jest formą pojemną.
Jedną z najbardziej fascynujących cech pisarstwa Jacka Bocheńskiego jest rozpiętość czasowa jego zainteresowań od starożytności po zmieniającą się wciąż współczesność, także w jej wersji najnowszej, cyfrowej. Erudycja i samodzielnie zdobyte wykształcenie uczyniły z Bocheńskiego znawcę antyku, autora trylogii powieściowej, którą otwiera Boski Juliusz z roku 1961, a dopełniają Nazo poeta i Tyberiusz Cezar. Z kolei pasja społeczna i poczucie obywatelskie były powodem zaangażowania, co w różnych epokach różne przybierało formy, od powojennego, młodzieńczego opowiedzenia się po stronie nowej władzy, przez zaangażowanie w opozycję w PRL, aż po udział w obecnych protestach. Wszystkie te elementy, zarówno biografii autora, jak i jego kulturalnej erudycji znajdą się w Ujściu, a nawet zostaną poszerzone przez odwołanie do twórczości ojca, Tadeusza Bocheńskiego, tłumacza literatury indyjskiej.
Bocheński nie ma w sobie nic z postawy erudyty-estety. W blogach „wpuszcza” czytelnika do swojego życia, no, nie całego, nie oczekujmy, że blogi tego autora będą ekshibicjonistyczne w stylu młodzieńczym. O promowanie takiej postawy obwiniano blog, zanim rozwinął się w kierunku komercyjno-reklamowym. Kto wie, czy określenie „blog” za kilka lat nie stanie się synonimem platformy na treści sponsorowane. Jacek Bocheński, oczywiście, odmiennie traktuje ten gatunek, doceniając cały potencjał jego otwartości. W blogu przechadzamy się z autorem, niespiesznie, po jego „małej ojczyźnie” czyli osiedlu Służew nad Dolinką. Jest tu barek, gdzie można zjeść tani obiad, jest emerycki klub i księgarnia pana Darka, w której pojawia się Justyna, poprzedni blog wydany w postaci książki. Także w małej ojczyźnie działają jednak potężne siły: i oto księgarnia działa w małym centrum handlowym, które uznane zostało za relikt poprzedniej epoki. A że epoki zmieniają się teraz w błyskawicznym tempie, chodzi o lata dziewięćdziesiąte. Autor w pandemii obserwuje budowę następnego budynku, który będzie ogromny.
Ujście przynosi też obserwacje dziejącego się obecnie rozpadu demokracji. Polska demokracja jeszcze jedno niedokonanie, wokół którego obraca się opowieść. W „małej ojczyźnie” zburzenie centrum lokalnych kontaktów i pandemia mogłyby stać się przeraźliwym „memento”, ale autor nie jest katastrofistą. Cechuje go dystans i ironia. W jakiś sposób z demokratycznej formuły literackiej wynika też, że póki możliwa jest rozmowa, nie wszystko jest stracone.
Stendhal określił powieść jako „zwierciadło przechadzające się po gościńcu”. To było na początku XIX wieku, po pierwsze były wtedy pełne kurzu gościńce, ale co ważniejsze – istniało też demokratyczne marzenie o wyprowadzeniu literatury z arystokratycznych salonów w świat realny. Ono nie przestało towarzyszyć gatunkowi powieści i Jacek Bocheński tę tradycję kontynuuje. Powieść w formie blogu przechadza się i po chodnikach osiedla, i podróżuje po cyfrowych łączach, które umożliwiają kontakt mimo odległości, znosząc ograniczenia. Blog, Justyna i Ujście tworzą drugą trylogię powieściową Jacka Bocheńskiego. Pierwsza była starożytna, ta – jest na wskroś współczesna.
Omne trinum perfectum – mówi łacińskie przysłowie, przypisując doskonałość temu, co potrójne. Oto pojawiła się rozbudowana powieść współczesna, trylogia. Kilka dni temu pisarz poinformował na sowim blogu, że tą książką zamyka swoją działalność literacką.
—
Jacek Bocheński, Ujście. Blog trzeci, Wydawnictwo Agora 2021.