Można inaczej pójść do ojca, niekoniecznie na dół przez Krupówki. Można w górę Ścieżką pod Reglami, jak wiele razy chodziłem, właściwie najczęściej.
A więc krótko lasem do szlabanu przy Dolinie Białego, ale bez wchodzenia za szlaban, tylko od razu obok gospody w prawo, na zachód, jeśli ktoś woli.
Tu spotkanie. Przed gospodą siedzi i coś je pani z pieskiem maltańczykiem. Ścieżką pod Reglami nadchodzi pan. Prowadzi takiego samego pieska. Oba podobne są do siebie kubek w kubek
Nagle ten z gospody zrywa się razem ze smyczą i pędzi obszczekać sobowtóra. Pani za nim. Przywołuje go do porządku, ale oba pieski wszczęły już awanturę na całego i ani myślą przestać. Wreszcie interweniującej pani udaje się przydeptać smycz swojego pieska. Mały pyskacz zostaje schwytany i odciągnięty od też nie dającego sobie w kaszę dmuchać przeciwnika
– Przepraszam – mówi pani do pana.
Na to on do niej:
– Spokojnie!
Odwracają się od siebie i rozchodzą.
A ja skręcam w prawo i zastanawiam się, co z takiego współczesnego dialogu Polki z Polakiem zrozumiałby ojciec i co znaczyło w tym wypadku „spokojnie”. Kto po kim spodziewał się agresji i kto czyje podejrzenia chciał uprzedzić.